Uroda
Co myślę o październikowym ShinyBox?
Październik w ShinyBox to miesiąc, który upłynął w różowym kolorze i pamięci o ważnych aspektach kobiecości. Think Pink przypomina o walce z rakiem piersi, co uważam za świetną inicjatywę. Przechodząc do produktów, no to pokrótce opisywałam je w prezentacji, teraz przyszła kolej na podsumowanie i moją opinię na temat poszczególnych produktów, które znalazły miejsce w uroczym różowo-czarnym pudełku.
Płyn do kąpieli Organique od razu przypadł mi do gustu, od pierwszego zaciągnięcia się zapachem. Narkotyk. Idealnie wyważone połączenie pomarańczy z chilli. Wyraźnie ostry zapach, który intryguje. Szybko znalazł się w mojej wannie i szybko podbił moje serduszko. Produkt ładnie się pieni i jest ciekawym, korzennym urozmaiceniem kąpieli. Na uwagę zasługuje tutaj przyjemny, delikatny skład. Z chęcią sięgnę po niego w przyszłości.
Balsam na włosy Goldwell jest świetny! Mam ochotę na pełnowymiarowy produkt, bo moje włosy się ładnie układają po nim, są gładkie, lśniące, takie przyjemne w dotyku. Podoba mi się fakt, że to jest bardzo szybki sposób na uzyskanie ładnych włosów, tylko 60 sekund na włosach, a efekt jak po maskach, które trzeba trzymać o wiele dłużej.
Płatki pod oczy i na lwią zmarszczkę Syis to kosmetyk, który po jednym użyciu cudów nie zrobi. Owszem, skóra jest jędrniejsza i bardziej odżywiona, ale aby uzyskać spłycenie zmarszczek o którym opowiada producent to trzeba by było używać ich bardzo często. Jak dla mnie byłoby to niemożliwe, bo płatki kosztują aż 26 zł.
The Body Shop nie zachwycił mnie swoją maską, niestety. Oczekiwałam większego nawilżenia przede wszystkim, a tego nie ma. Maseczka jest dosyć łagodna, choć no nie sposób też nie zauważyć efektów. Skóra twarzy była odżywiona, choć nie jest to spektakularny efekt. Nie podoba mi się to, bo jednak maseczka to maseczka i powinien być efekt WOW.
Przyłączę się tutaj do zachwytów odnośnie Seche Vite. Świetny top coat, którego co prawda trzeba się nauczyć aplikować, żeby nie ściągał lakieru, ale za ten połysk jestem mu w stanie wybaczyć wszystko.
Bransoletki jak już wspominałam w poprzednim poście na temat boxa trafiły do mojej przyjaciółki, która od czasu do czasu widzę, że je zakłada. Skoro tak, to znaczy, że się chyba noszą dobrze.
Ostatnim produktem prezentem był szampon marki Floslek. Nie miałam go okazji jeszcze użyć, ale czeka mnie w najbliższej przyszłości kilka wyjazdów, więc na pewno wtedy mi się już przyda.
Ogólnie rzecz ujmując, październikowy Shiny przyniósł mi wiele radości, głównie dzięki korzennemu płynowi, balsamowi Goldwell i SV. Pozostałe produkty jednak chciałabym wymienić na coś innego, co bardziej przypadłoby mi do gustu. Z niecierpliwością czekam na listopadowe pudełeczko, które powinno niebawem już u mnie być. Tym bardziej, że listopad to 5 pełnowymiarowych produktów w klasycznym pudełku i aż 6 dla subskrybentek! Standardowo, możecie zamówić swoje pudełko tutaj za 49zł.
nigdy nie zamawiałam żadnego boxa, ale kiedyś chyba się skuszę :)
ja najbardziej bym się ucieszyła z tego topcoat-u :)
Też go od dawna chciałam wypróbować, ale jakoś nigdy nie było mi po drodze. Aż tu nagle mam :D
SV jest cudowny-uwielbiam go za połysk i za szybkość z jaką działa.Niestety za szybko robi się z niego glutek…
Jest rewelacyjny, a jak kolory błyszczą pod nim!
Czyli w sumie na plus :) Do tej pory miałam tylko do czynienia z Glossy Boxem, który niestety mnie rozczarował :/
No tak, w sumie jestem zadowolona i już przebieram nóżkami za listopadowym :)
Podoba mi się płyn do kąpieli Organique ;)
Zaciekawił mnie plyn do kapieli Organique i balsam do włosów Goldwell. Naprawdę ich nie obciąża? :)
mi by się najbardziej płatki spodobały
Chciałabym kiedyś dostać takiego ShinyBoxa:)
u mnie tez te 3 produkty sprawdził się najlepiej!
mój SV niestety już gęstnieje i coraz gorzej się nakłada ;/