Pielęgnacja włosów w ostatnim czasie znacznie przybrała na wadze. Stały się one moim oczkiem w głowie, ponieważ ślub już w lipcu, a włosy są już bardzo długie. Ostatnio podcinałam końce w grudniu, więc powoli zaczynają znowu się niszczyć. Staram się je chronić jak tylko mogę, ale w tym celu musiałam kupić kilka gadżetów, by mi to ułatwiły. Marzec minął mi niesamowicie szybko, ale swoich włosowych ulubieńców udało mi się pozyskać. Zobaczcie, co mocno eksploatowałam przez ostatni czas!
W grudniu, kiedy to byłam w Polsce, zabrałam ze sobą kilka rzeczy kupionych właśnie u nas w kraju. I takim moim wielkim odkryciem tego roku okazał się Mythic Oil marki L’oreal. Jest z serii professional, ale moim zdaniem on powinien wejść do regularnej sprzedaży w każdej drogerii, bo jest niesamowity! Świetnie zabezpiecza włosy, a jednocześnie ich nie obciąża. Mogę powiedzieć, że jest wydajny, bo używając go praktycznie codziennie od 3 miesięcy mam go jeszcze połowę. Już powoli zaczynam myśleć o nowej butelce, ale tym razem kupię obydwie wersje.
Do czesania włosów używam tylko i wyłącznie Tangle Teezera, ale obecnie w wersji Splash. Miałam je już wszystkie (prócz Magic Flowerpot do której jestem trochę za stara ;)) i na dzień dzisiejszy uważam, że to właśnie ona jest najporęczniejsza i najlepiej mi się z nią współpracuje. Jeśli miałabym układać je w kolejności od najlepszej do najgorszej to byłoby to tak:
1. Splash
2. Elite
3. Original
4. Compact Styler.
Jeśli jesteś ze mną na bieżąco to zapewne wiesz, że ostatnio kupiłam sobie nowość, czyli Blow Styling Hairbrush, ale używam jej za krótko, żeby ją tu klasyfikować. Poza tym jest przeznaczona do czegoś innego niż codzienne rozczesywanie, więc nie wiem, czy w ogóle się zmieści w tej klasyfikacji.
Pod prysznicem, do lepszego rozprowadzania masek ostatnio ulubiłam sobie zwykły czarny grzebień z szerokimi zębami, zakupiony z dwa lata temu w jakiejś polskiej drogerii za nie więcej jak 10 zł. Spisuje się naprawdę dobrze i w pełni zasługuje na miano ulubieńca.
Staram się nie traktować moich włosów wysokimi temperaturami, ale kiedy już to robię to sięgam po termoochronny spray Goldwell. Z opakowania wynika, że jest bardziej przeznaczony do prostowania, ponieważ zapewnia perfekcyjną gładkość i ułatwia to prostowanie, ale ja go używałam ostatnio do loków i też świetnie sobie poradził. Przy tym wszystkim pachnie niesamowicie i za sam zapach mam ochotę zakupić więcej produktów z tej serii. Goldwell StyleSign Straight Sleek Perfection czyli bezwodne serum w spray’u jest naprawdę godne polecenia, ale chyba zrobię na jego temat osobny wpis.
Ulubieńcem okazały się też gumki sprężynki do włosów InvisiBobble. Czasem jest tak, że chcę tylko na chwilę związać włosy, ale jednocześnie nie odbijać na nich gumki. I wtedy właśnie sprężynki są idealnym wyborem i za to je lubię. Nie zostawiają po sobie śladów, a trzymają te włosy tak jak ma być. Nic się nie ślizga, nie zsuwa, złego słowa o nich nie powiem.
Całkowicie inną rzeczą w tym miesiącu jest książka znanej już chyba wszystkim największej włosomaniaczki Anwen, która totalnie inspiruje do tego, by rozpieszczać ten kobiecy atut jakim są włosy. Nie przeczytałam tej pozycji jeszcze do końca, a to dlatego, że nie czytam jej po kolei i robię to tak uważnie i wnikliwie, żeby jak najwięcej z niej wynieść. Jak dbać o włosy zajęła mi już kilka dobrych chwil w marcu i na pewno wejdzie ze mną w kwiecień, gdzie to zamierzam jeszcze bardziej skupić się na moich włosach.
Bardzo lubię te gumki do włosów;)
Ja też, taka pierdoła a tak cieszy <3
Lubię gumki sprężynki, spisują się naprawdę dobrze:)
Chętnie poczytam coś więcej o produkcie Goldwell. Czekam na recenzję :)
Jasne, da się zrobić :)
Te gumki maja tak rozbieżne opinie, ze muszę kupić je córce żeby oceniła :)
Madzia, bo ja to mam wrażenie, że ludzie oczekują cudów od niej. A to po prostu zwykła gumka do włosów jest, tylko w trochę innej formie. A do tego ma swoją markę, odpowiednią też cenę (jak na gumkę do włosów dosyć wysoką) i to chyba dlatego tak jest. Mi zależy żeby nie ciągnęła ani nie odkształcała włosów i to zostaje spełnione :)
Ten olejek mnie skusił! :)
śliczne zdjęcia! Pani fotograf się z Pani robi ;)