Przy różnych okazjach mnie pytacie, gdzie robić zakupy mieszkając w UK. Moje miasto nie jest duże, ale bardzo urokliwe. W większości przypadków to, czego aktualnie potrzebuję, jestem w stanie dostać na miejscu. Jednak nie wszystko kupuję w ten sposób, dlatego postanowiłam uchylić trochę rąbka tajemnicy i chętnie podzielę się z Wami, gdzie kupuję kosmetyki, ubrania, książki czy meble bądź dekoracje do domu.
Kosmetyki w UK
Wydawać by się mogło, że UK to kraina mlekiem i miodem płynąca, jeśli chodzi o kosmetyki. Po części tak jest, bo niektóre marki, które w Polsce są ciężko spotykane – tutaj widzę na każdym kroku. Tym sposobem MAC, Lush czy inne marki, o których mogłam sobie jedynie pomarzyć w Polsce, stały się dla mnie straszną codziennością. Takie rzeczy jestem w stanie dostać od reki. Dlatego doceńcie to, że macie na miejscu wiele marek, szczególnie tych od pielęgnacji, za którymi teraz ja tęsknię. Rynek brytyjski jest naprawdę ubogi w fajną drogeryjną pielęgnację. Albo idziesz w drogie, selektywne marki albo jesteś skazany na Garnier lub L’Oreal, bo tylko takie rzeczy masz dostępne. A przecież te wszystkie kosmetyki, których używałam będąc w Polsce są tak rewelacyjne!
Dlatego, aby uzupełniać swoje zapasy korzystam z drogerii internetowej cremoteka.co.uk, która sprzedaje wyłącznie polskie kosmetyki. Soraya, Biały Jeleń, Bielenda, AA, moja kochana Farmona, Kolastyna, Lirene czy Ziaja – to wszystko tam jest. I wiele więcej. A przy tym w rozsądnych cenach – takich, które nie pozostawiają niesmaku, że płacisz za coś dziesięć razy tyle. Dodatkowo do zamówienia od £20 mamy darmową przesyłkę. Bardzo się opłaca, nie warto mi więc świrować w Polsce wchodząc do drogerii, a potem martwić się o nadbagaż, bo mamy na brytyjskiej ziemi również wszystko łatwo dostępne. To właśnie tutaj kupuję Jantar, Radical czy wszystkie produkty Ziaja, które od lat uwielbiam i naprawdę byłybyście zaskoczone ilością polskich kosmetyków, które mam w domu. Podejrzewam, że o wiele więcej niż wtedy, gdy mieszkałam w Polsce!
Ubrania w UK
Mam swoje ulubione sklepy, do których zaglądam najczęściej, a z kolei do innych nawet nie wchodzę, bo wiem, że są tam ubrania totalnie nie w moim stylu. Bardzo dużo pieniędzy zostawiam w River Island czy New Look, a jeśli mi się chce (a przeważnie tak jest) to idę do cudownej kopalni skarbów, czyli TkMaxx. Och, mogę tam zaglądać co tydzień. W Aberdeen są dwa sklepy tej sieciówki i chodzimy tam naprzemiennie. Ja uwielbiam tam kupować dosłownie wszystko, a mój mąż (który z początku nie chciał słyszeć o TkMaxxie!) najczęściej poluje na swetry, koszulki i koszule. Ja aktualnie szukam kaszmirowych i wełnianych swetrów i tam polecam to robić.
Nie unikam też sklepu Primark, ale po latach swoich doświadczeń już po prostu wiem, co warto tam kupić, a w którą stronę nawet lepiej nie iść. Mimo niskich cen, nie wszystko się nadaje do zakupu i w krótkiej chwili możemy mieć poczucie zmarnowanych pieniędzy. Jako nastolatka kupowałam tam dosłownie wszystko, a teraz oglądam tylko bluzki, czasem jakieś swetry czy bluzy, dodatki do domu i piżamy. Piżamy mają świetne, bieliznę (z tych premium kolekcji) i na przykład bamboszki. Nie kupuję tam butów ani torebek – wyrosłam z jednosezonówek. Jako, że najczęściej chodzę w skórzanych butach – to chętnie zaopatruję się przy okazji wizyt w Polsce, bo tam jest po prostu dużo taniej i lepiej.
Nie lubię natomiast sieciówek Next, bo nigdy nic tam nie ma dla mnie!
Książki w UK
Uwielbiam książki, dlatego często je kupuję. Muszę się naprawdę bardzo ograniczać, by w mig nie zagracić mieszkania, jednak moja biblioteczka rośnie w oczach. Jedną pokaźną biblioteczkę mam już w rodzinnym domu w Polsce, no ale teraz jestem w UK. Część swoich książek przywiozłam z Polski i regularnie coś zwożę przy każdej wizycie w rodzimym kraju. I chodzi mi tu o jakieś polskie wydania, bo tak naprawdę to ja uwielbiam czytać w naszym języku. Jeśli jednak wiem, że coś fajnego wychodzi, a ja nie będę mogła poczekać tych kilku miesięcy do kolejnej wizyty to zamawiam w polskich księgarniach internetowych działających w UK. Sprawdza się to rewelacyjnie.
Jeśli mam ochotę na coś „po angielsku” to najczęściej pierwsze kroki kieruję do charity shopów, czyli po prostu sklepu z używaną odzieżą czy innymi rzeczami. Prowadzone są przez wolontariuszy i zyski ze sprzedaży są przeznaczane na jakiś cel charytatywny. Nie śmierdzi w nich tak, jak w polskich lumpeksach i wszystko jest pięknie posegregowane. No i właśnie, w większości charity shopów mamy całe ściany wypchane książkami posegregowanymi według kategorii, autorów itd. Zawsze, ale to zawsze coś wpada w oko, no i nie kosztuje majątku.
Meble w UK
Niedawno kupiliśmy z mężem mieszkanie, które staramy się jakoś urządzić po naszemu. Każde z nas miało trochę inną wizję, jak to ma wyglądać, dlatego musimy się spotykać nieco pośrodku naszych wyobrażeń. Dlatego też właściwie każdy zakup czegoś do mieszkania konsultujemy ze sobą, abyśmy na końcu obydwoje czuli się z danym przedmiotem dobrze. Początkowo nie szło nam za dobrze i musieliśmy z wielu rzeczy zrezygnować, ponieważ druga strona nie podzielała entuzjazmu pierwszej… Ale już teraz mniej więcej wiemy za czym możemy się rozglądać, aby obydwojgu się spodobało. Kompromisy w małżeństwie są strasznie ważne!
Jako, że w Aberdeen nie mam za wielu fajnych, dużych sklepów z meblami to muszę trochę kombinować. Jest kilka małych, trochę takich z cenami dla bardzo zamożnych ludzi, którym nie straszne jest wydanie £4000 na przeciętną sofę… To z pomocą przychodzi jak zwykle Internet.
Ostatnio odwiedziliśmy też IKEA, choć wcale nie mamy do niej najbliżej, ale biała toaletka sama do mnie nie chciała przyjść. Piękne krzesło do niej znalazłam w wyżej wspomnianym TkMaxxie i jest pięknie.
Myślę, że mieszkając w Edynburgu czy Glasgow byłoby mi o wiele łatwiej, jeśli chodzi o zakupy meblowe, dlatego nie stronię również od przeglądania lokalnych ogłoszeń na Gumtree! Ostatnio kupiłam tam nowe, piękne lustro o wartości £200 za jedyne £30! I jeszcze wypiłam herbatę u ludzi, którzy je sprzedawali, bo okazali się tak sympatyczni.
Gadżety w UK
Gadżety tak naprawdę kupuję gdzie się da. Nie ma dla mnie znaczenia, jaki to jest sklep, tylko czy dana rzecz spełnia moje wymagania. Zasłony kupuję w jednym sklepie, a jakieś ozdoby do mieszkania, jak na przykład ta lampka serce widoczna na zdjęciach, pochodzi ze zwykłego spożywczego sklepu z działu świątecznego.
Jeśli chodzi o świat kuchni to polecam szczególnie Lakeland, sklep z pomysłami na prezent dla facetów to Men Kind (istny plac zabaw dla dużych chłopców, nawet nie zauważy jak go tam zostawisz na godzinkę czy dwie!), a sklepów z elektroniką jest taki ogrom, że każdy znajdzie coś dla siebie. Ja się w tym wypadku zawsze kieruję ceną i zawsze porównuję, gdzie najtaniej :)
Post zmusił mnie do refleksji nad swoimi zakupami i muszę tutaj szczerze przyznać, że dużo zakupów robię wciąż w Polsce.
Skoro jestem ze 3 razy w roku to znaczy, że mogę około 20 kg przywieźć do UK każdorazowo. No a co mi się nie zmieści to wrzucam do mężowej walizki. Ja lubię zakupy robić mądrze. Chociaż jestem w stanie wydać sobie rozrzutnie sporą kwotę na kolejne kosmetyki, to jestem osobą również oszczędną i zawsze wiem ile mam aktualnie w portfelu. Lubię stawiać na jakość i funkcjonalność, ale niekoniecznie muszę mieć „dobrą” metkę. To dlatego wolę wydać 400 zł na nowe, skórzane buty w Wojasie czy Kazarze niż kupować tutaj co chwilę coś innego „bo niewygodnie”, „bo źle wyprofilowane”, „bo już pękły na zgięciu”. Kosmetyków raczej nie kupuję w Polsce, bo mi zabierają cenne kilogramy, ale kupuję polskie marki w cremotece. Mimo tego i tak zawsze coś mam do zabrania ze sobą, bo mi firmy czasem robią niespodzianki wysyłając różne materiały na polski adres.
Niebawem znów wybieram się do domu rodzinnego i już wiem, że na dany moment mam odrobinę spakowaną walizkę na powrót. Będą w niej rzeczy, które nazbierały się od września – kupiłam już kilka książek, nowy kalendarz na 2017, dostałam trochę kosmetyków od różnych marek i zrobiłam jedno małe zamówienie z Sephora. A kto to wie, co przyniesie grudzień?
Dajcie znać, jakie macie nastawienie do zakupów. Czy lubicie wspierać polskie marki i co z polskich kosmetyków możecie mi polecić szczególnie.
Ja to w UK byłam raptem raz w życiu. 2 dni:)
Zapraszam! Szczególnie do Szkocji, tu jest tak pięknie <3
Ciekawy post, też mieszkałam przez jakiś czas w UK :)
I jak wrażenia? Miło wspominasz?
Dobra koniec pitu pitu pokaż toaletkę ;D
Niech no jeszcze lustro dokupię :D
Może być bez dla mnie ;D
To już wytrzymaj te kilka dni :D szukam właśnie lustra na necie!
Szybciej ;D