Kosmetyczni ulubieńcy kwietnia
Kwiecień to taki przejściowy miesiąc i w mojej kosmetyczce to zdecydowanie widać. Najchętniej w tym miesiącu sięgałam po produkty nieskomplikowane i bardzo podstawowe. Wśród nich jednak znalazły się prawdziwe perełki i pokrótce Wam je pokażę.
Ten miesiąc przyniósł mi 6 ulubieńców, z czego aż dwa z nich to błyszczyki do ust. Pamiętam czasy, kiedy nie przepadałam za nimi a teraz proszę, jak nam się ładnie razem układa. Jeden z nich to Glazel, o przepięknym naturalnym beżowym odcieniu z delikatnymi migoczącymi drobinami, a drugi to Eveline z serii Lovers o brzoskwiniowym kolorze. Również ma drobinki, ale już raczej w złotawym odcieniu, które wspaniale wyglądają w słońcu. Do tego słodko pachnie i jest bardzo przyjemny w użyciu. Szkotki z pracy do dzisiaj przeżywają, że nie dostaną go w żadnym Bootsie czy Superdrugu.
Kolejny „kolorowy kosmetyk, bez którego chyba nie było dnia w kwietniu to mascara Bourjois Twist up the Volume w kolorze czarnym. Co ona robi z moimi rzęsami to szok! To jedna z lepszych drogeryjnych maskar w okolicach 50 zł. Naprawdę polecam i aż chyba zrobię osobny post o niej, aby Was na nią skusić.
Jest tu też kosmetyk, który zaczęłam używać gdzieś w połowie miesiąca, ale szybko zdobył moje serce. Mam na myśli serum do ciała marki Eveline, które jest niby wyszczuplające i antycellulitowe. Ciężko mi w to wierzyć, ale bardzo przyjemnie się je stosuje. Prawdę mówiąc to leżało na półce prawie rok nim po nie sięgnęłam, bo z założenia nie lubię chłodzącego efektu. W końcu się przemogłam i nie żałuję. To serum jest świetne, bo nie ma intensywnego chłodzenia, a przy tym widzę, że dobrze radzi sobie z nawilżeniem i napięciem skóry na udach, pupie i brzuchu.
W mojej torebce nie brakuje ostatnio żeli antybakteryjnych, ponieważ wyrobiłam sobie ten jakże cenny nawyk oczyszczania co jakiś czas skóry dłoni, kiedy przebywam poza domem. Chodzenie po sklepach, jazda autobusami to siedliska bakterii. Po co mam je wszystkie nosić przy sobie, jak mogę je… zabić? Żel z Bath and Body Works o zapachu Paris Amour jest ze mną wszędzie. Kocham jego zapach i kocham jego brokatowe drobinki. Absolutny must have!
Gdybym jeszcze spośród nich miała wybierać jeden, to postawiłabym na odżywkę Miracle Cure. Fakt, że kosztuje dużo, bo trzeba zapłacić za nią ponad 40 zł, ale było warto. Paznokcie wyraźnie mi się wzmocniły, są o wiele twardsze i mniej podatne na wszelkie mechaniczne uszkodzenia. Podoba mi się w niej to, że szybko wysycha, więc nie trzeba się tam za wiele nad nią rozczulać. No i po użyciu paznokcie błyszczą bardzo intensywnie. Dla mnie to fajna sprawa, ponieważ w pracy nie mogę mieć kolorowych paznocki to chociaż sobie pooglądam je błyszczące. Polecam ją dziewczynom, które zmagają się z łamaniem paznokci i chcą je szybko wzmocnić. Uważam, że jest to jedna z lepszych odżywek jakie miałam. Podobnie zachwycam się nad Nail Tekiem II, ale jego aktualnie nie mam.
Maj jak zwykle przynosi nam trochę zmian, więc mam nadzieję, że i moja kosmetyczka wypełni się innymi produktami, które za miesiąc będę znowu mogła Wam polecić. A Wy czego najczęściej używałyście w kwietniu?
Wiesz ja też nie za bardzo przepadam za błyszczykami, ale chyba się zaczynam do nich przekonywać:)
A ja nic z tych kosmetyków nie znam widzę najwyższa pora to zmienić :)
Zdecydowanie tak! Polecam każdy z tych kosmetyków, są warte naszego zainteresowania :)
Nie znam żadnego z Twoich ulubieńców :(
No to czas to zmienić, bo to naprawdę kosmetyki godne polecenia :) A błyszczyk Lovers możesz kupić teraz w Rossku na promocji za grosze :)
bardzo lubię kosmetyki z Eveline :)
Ja tez, doceniam bardzo. Jakość niektórych z nich jest o wiele większa niż dużo droższych kosmetyków z wysokich pólek.
Hmmm nie za bardzo znam te kosmetyki chyba ze SH