Inspiracja makijażu na podstawie fragmentu z książki „UPADŁE DAMY II RZECZPOSPOLITEJ„.
„Charlotta Gierszewska umówiła się z mężem przez telefon na obiad. Wprawdzie nie mieszkali już razem, ale często spotykali się na neutralnym gruncie, w restauracjach lub kawiarniach. Godzina tej rozmowy nie jest jasna. Charlotta stwierdzi, że prawdopodobnie toczyła się około południa, ale głowy za to nie da.
Z różnorodnego szmeru telefonicznych dyskusji Marynie zapadło w pamięć jedno, urwane zdanie, które Gierszewski rzucił około godziny dziesiątej. Nie wiedziała, z kim toczyła się rozmowa. Być może z Charlottą, choć służąca typowała raczej Kucharską, z którą pan inżynier był umówiony. W tym momencie zresztą nie przywiązywała do tego większej wagi. Do jej uszu dotarło:
– To już idziesz, więc tak za kwadrans będziesz…
Pewnie od razu zapomniałaby te słowa, gdyby nie dziwne zachowanie pracodawcy. Gierszewski bezpośrednio po telefonie wyszedł z gabinetu i poprosił ją, by zamiast sprzątać pokoje, poszła do kuchni. Zarazem jednak podkreślił, że życzy sobie, aby zostawiła wszystkie drzwi otwarte.
Przez kolejną godzinę – wbrew telefonicznej zapowiedzi – na pewno nikt do domu nie przyszedł. Jeśli inżynier spodziewał się, że nastąpi coś, co Maryna ewentualnie powinna usłyszeć, to musiał być w błędzie. Dopiero przed jedenastą nieco zirytowany – a na pewno zniecierpliwiony – Gierszewski wparował do kuchni, narzekając na ostry zapach smażonej cebuli. Smród tak bardzo wiercił go w nosie, że sam pozamykał wszystkie drzwi, które wcześniej kazał zostawić otwarte. Dopiero za kilka dni Maryna uświadomi sobie, że w ten oto sposób smażona cebula zaważyła na jego życiu.
Teraz przez ciężkie kuchenne wrota służąca już nic nie słyszała. Od blatu, na którym przygotowywała obiad, oderwał ją dopiero dzwonek do głównych drzwi. Odruchowo spojrzała na zegar – była dwunasta w południe.
Przed wejściem stał Spaczyński, młody chłopak pracujący w banku jako posłaniec. Przyniósł ze sobą zawiadomienie o płatności weksla, wymagające pisemnego poświadczenia przez adresata. Młodzieniec już nieraz przychodził do nich z przesyłkami, więc służąca bez wahania wpuściła go do środka. Sama podeszła do drzwi gabinetu i delikatnie zapukała. Nie usłyszała żadnej odpowiedzi. Spróbowała zapukać raz jeszcze, tym razem głośniej. Z wnętrza wciąż dochodziła tylko cisza. Wyjaśniła na głos, o co chodzi, ale nawet na to Gierszewski nic jej nie odpowiedział. Wreszcie poddała się, przekonana, że pan inżynier musi być czymś bardzo zajęty albo zasnął nad papierami. Przeszło jej także przez myśl, że po prostu gdzieś wyszedł, kiedy ona była w kuchni, ale gdy pociągnęła za klamkę, drzwi stawiły opór. Były zamknięte na klucz, a Gierszewski nigdy ich przecież nie zamykał, wychodząc z domu. Musiał więc być w środku.
Maryna przeprosiła gońca za problem i zaproponowała, że sama pokwituje odbiór listu. Następnie, niewiele myśląc o całej sprawie, poszła z powrotem do kuchni. Niedługo ze spaceru wróciła matka Gierszewskiego, Stanisława. Ona także próbowała dostać się do gabinetu, by zapytać, czy spotkanie z wyrodną córką w ogóle doszło do skutku, a jeśli tak, to jak bardzo opłakane były jego rezultaty. Niczego się jednak nie dowiedziała, bo drzwi nadal były zamknięte. Zdziwiło ją to, ale wzruszyła ramionami i poszła się odświeżyć.
O czternastej Maryna podała obiad. Pan inżynier nie przyszedł do jadalni, więc raz jeszcze postanowiła zapukać do drzwi gabinetu. Tym razem głośno i energicznie, jakby się w domu paliło. Znów bez skutku. Tak długi brak odpowiedzi zaczął ją wreszcie niepokoić. O czym jak o czym, ale o obiedzie pan inżynier nigdy nie zapominał! Stanęła na palcach i z trudem zajrzała przez szybkę umieszczoną u góry drzwi. Po drugiej stronie zobaczyła Gierszewskiego – siedział nieruchomo za biurkiem, nieco pochylony. Trzymał w ręku pióro, ale nie pisał. Oczy miał lekko przymknięte, ale nie spał. Nagle Marynę przeszył zimny dreszcz.
Czy on… nie żyje?”
Bezwzględne, zdecydowane i zabójczo niebezpieczne największe zbrodniarki II Rzeczpospolitej!
Księżniczka Zyta zamordowała swojego narzeczonego z zimną krwią, po czym zamknęła się w łazience, aby wziąć kąpiel. Niezaspokojona nimfomanka czy zdradzana kobieta na skraju załamania nerwowego?
Korzystał Pan z usług mojego ciała, dochowałam tajemnicy przed żoną i ludźmi, a teraz jestem w niedostatku… Takich listów do zupełnie obcych mężczyzn znudzona milionerka wysłała kilkadziesiąt. Ku jej zdumieniu wkrótce zaczęły do niej spływać pieniądze. Duże pieniądze. Wpadła, gdy szantażowi nie uległ powszechnie szanowany ksiądz kanonik…
Eksluzywny dom schadzek z nastoletnimi dziewczynkami był ulubionym miejscem spotkań poznańskich elit. Nikt nie spodziewał się, że mroczny interes prowadzi skromna matka dwójki dzieci. Najbardziej zaskoczony był oczywiście jej mąż.
Życie arystokracji II Rzeczpospolitej pełne było frazesów o moralności. Rzeczywistość zupełnie inna. Hipokryzja, skandale i najniższe instynkty. A upadłe damy postanowiły z tego skorzystać.
BESTSELLEROWA SERIA „PRAWDZIWE HISTORIE”!
KILKASET TYSIĘCY SPRZEDANYCH EGZEMPLARZY!
Piękny makijaż! Ładna krecha, śliczne usta. Super w nim wyglądasz! :)
Do ładnej krechy to jeszcze daleko, aleee… ale uczę się :D
Ślicznie wyszedł Ci ten makijaż. Pasuje do Ciebie
Ja z kolei nie czuję się aż tak dobrze w czerwonych ustach, ale Charlotta na pewno taki styl uwielbiała :)
O rety, jak ja lubię ciekawe inspiracje!
Super to wkomponowałaś. No i dziękuję za słówko nt tej postaci. Oby więcej takich rzeczy na blogach!
makijaż wygląda genialnie! swoją drogą zainteresowałaś mnie tą książką, co prawda nie mój klimat ale przyjrzę się jej bliżej w empiku ;)
Makijaż moim zdaniem pasuje do takiej kobiety jaką była Charlotta, a książkę warto przeczytać :)
cudowna szminka! :)
Piękna Charlotta ;D
cudowny makijaż, kreska też mi się podoba
oczy ! *.*
Jak pięknie! <3
To jest zdecydowanie Twój kolor ust:)
Piękny makijaż , całkiem jak z tamtych lat :) Mam „KObiety dyktatorów” Świetna książka :)
uwielbiam ten styl, pięknie Ci w nim :)