Porównanie 3 szamponów zwiększających objętość włosów
Jakiś czas temu kupiłam 3 szampony przeznaczone do włosów oklapniętych mające na celu zwiększenie objętości. Są to kosmetyki z tej średniej półki cenowej. W moim koszyku wylądowali reprezentanci trzech znanych marek. Mam tutaj szampon John Frieda, mam Lee Stafford oraz Charles Worthington. Postanowiłam je porównać, dlatego jeśli tylko masz problem z uzyskaniem fajnej objętości swoich włosów to jesteś w dobrym miejscu. Poniżej dowiesz się, który z nich warto kupić.
Wszystkie trzy mają wspólny mianownik, mianowicie opakowania. Są to miękkie tuby z klasycznym zatrzaskiem, mieszczące po 250 ml każda. Szata graficzna nawet w jednym klimacie, bo to tylko trochę napisów na kolorowych tłach. Wiem, wiem, miało być minimalistycznie. Z żadnym z nich nie miałam problemów, zatrzaski do samego końca pracowały jak należy. Mało to wszystko ważne, przejdźmy do konkretów.
Na pierwszy rzut przedstawiam Wam mojego nowego ulubieńca, jakim jest Volume & Bounce Shampoo marki Charles Worthington. Jak to pachnie? A no jak najpyszniejszy cukierek, serio! Taki karmelek owocowy, bardzo słodki, dziewczęcy, mocno perfumowany. Produkt mocno oczyszcza włosy i pozostawia uczucie takiej porządnej czystości. Włosy są sypkie, wyglądają na zadbane i faktycznie nieco uniesione. Byłam trochę pod wrażeniem, bo początkowo to nie wierzyłam, że jakikolwiek z tego typu szamponów jest w stanie cokolwiek zdziałać na objętość włosów. Owszem, to podniesienie było widoczne przez resztę dnia, ale nie dotrwało dnia kolejnego. To i tak świetny rezultat, a w połączeniu z tym pięknym zapachem to mam zwyczajnie nowego ulubieńca.
Teraz dla odmiany mam coś bez szału. Choć wiązałam z Lee Stafford największe nadzieje i jakoś tak intuicyjnie chciałam od razu całą serię kupić „bo to na pewno będzie dobre”, tak okazało się, że ten szampon jest nic ponad naciągane OK. Wiecie, umyć umyje, ale wydaje mi się, że nie do końca dobrze sprawdza się nawet w roli takiego dokładnego oczyszczacza. Tym samym przetłuszczanie się włosów było na porządku dziennym, kiedy go używałam. Pod koniec już starałam się używać na przemian z silnie oczyszczającym szamponem w kostce z Lush. Jakby tego było mało to ten produkt wcale szałowo nie pachnie. Powiedziałabym nawet, że trochę odrzucająco. Ma też problem z pienieniem się, a jednak to też dość ważne w przypadku takiego kosmetyku, szczególnie jak się ma długie włosy. Na pewno nikomu go nie polecę, szczególnie, że kosztuje ok 35 zł za 250 ml.
John Frieda i jego Luxurious Volume Shampoo jest szamponem, który pachnie świeżo i owocowo. Dość dobrze się pieni, ładnie oczyszcza włosy i skórę głowy, jednak nie ma tutaj mowy o jakimkolwiek spełnianiu obietnic producenta. Nie zauważyłam żadnego uniesienia, nawet zaraz po umyciu włosów. Do tego włosy po jego użyciu są takie dość sztywne i nie obejdzie się tu bez odżywki. Jest to gęsty szampon i dzięki temu bardziej wydajny od jego poprzedników, ale no niestety jak za tą cenę to tu fajerwerków nie ma. Zużyłam go oczywiście do ostatniej kropli, ale uważam, że to zwyklak.
PODSUMOWANIE
Jeśli miałabym polecić coś z tej trójki to byłby to Charles Worthington, jednak nie jest on dostępny w Polsce w przeciwieństwie do jego dwóch pozostałych konkurentów. Ja do niego na pewno wrócę, bo świetnie pachnie i spełnia obietnice producenta. Lee Stafford i John Frieda nie są raczej godni uwagi i wyciągania z portfela takich kwot, jakie zostały ustalone na polski rynek.
Dla zainteresowanych pokazuję tutaj również składy owych szamponów.
Dajcie znać czy miałyście styczność z którymkolwiek z nich albo jeszcze lepiej: czy macie coś sprawdzonego na uzyskanie objętości włosów?
Bardzo ciekawe produkty, żadnego nie miałam i nie mam nix sprawdzonego
pozdrawiam serdecznie
MARCELKA Fashion♡♥♡♥
Ja wciąż będę szukać czegoś nowego na podniesienie włosów u nasady za pomocą kosmetyku, nie stylizacji ;)
Ależ wyszukujesz cuda :) Nawet nie miałam pojęcia o istnieniu marek takich jak pokazujesz ( John Frieda wyłącznie z „widzenia” ) – muszę nadrobić swoje włosowe zaległości :)
To może dlatego, że w Szkocji mam je właściwie na każdym kroku dostępne. Mieszkając w Polsce też znałam te marki jedynie z widzenia ;)
nie znam tych marek, oprócz Johna Friedy :) szkoda, że ten ulubieniec niedostępny w PL :(
No trochę szkoda, ale wiem, że całe mnóstwo dziewczyn, które mnie czytają to mieszkają w UK i może akurat im się takie info przyda. Poza tym nigdy nie wiadomo, gdzie ktoś wyląduje na wakacjach ;)
Zna kilka produktów Lee Stafforda m.in. maskę na porost włosów, czy pastę do stylizacji, którą bardzo lubi mój mąż.
A jak ta maska Ci się spisuje? Widzisz jakieś efekty?
Dawno ją używałam, ale szału nie było.
Czyli spostrzeżenia podobne. Ja pewnie coś kupię jeszcze w przyszłości od nich, żeby lepiej poznać te kosmetyki, a jak się i wtedy nie sprawdzą to dam sobie z nimi spokój ;)
szkoda tylko, że nie można dorwać tego produktu w pl. :/
No tak, to jest największy ból :(
Na szczęście mam do nich dostęp i na Charlesa na pewno się skusze tym bardziej po twojej recenzji. Johna miałam ale niestety u mnie średnio się sprawdził;/
No ja tez tam raczej szalu nie widzę niestety. Za te pieniądze można coś lepszego dopaść :)
a ja nie mialam zadnego jeszcze z tych szamponow :( czas to nadrobic! :D
Zu, a co Ty konta na disqusie nie masz? Jak to, jak to? To raczej to trzeba nadrobić ;)
Dzień dobry! Szampony Charles Worthington będę dostępne w sieci Hebe, z początkiem 2018 roku. :-)