Uroda
Too Faced – Shadow Insurance
Kiedyś nie wiedziałam nawet, że istnieje coś takiego jak baza pod cienie. Na dzień dzisiejszy mam już ich sporo przetestowanych i dwie ulubione. Dzisiaj opowiem o jednej z nich. O tej bazie dowiedziałam się od koleżanek zza wielkiej wody, które kręcą filmiki na YT. Zakodowałam w głowie i kupiłam pół roku temu. Piszę o Shadow Insurance z Too Faced.
Sam produkt ma 11g, wygodny aplikator i opakowanie, z którego jesteśmy w stanie wszystko wydobyć. Nie marnuje się nic.
Baza bardzo łatwo się rozprowadza, szybko schnie, nie trzeba jej dużo nakładać, a i tak rewelacyjnie spełnia swoje zadanie.
Dwa pierwsze cienie są z Inglota, więc może w podbijaniu koloru różnicy wielkiej nie będzie. Kolejne dwa to Essence i tu już możemy mówić o różnicy, wielkiej. Chyba nie muszę mówić, że baza plus cień jest u dołu?
No tutaj widać to lepiej:
Baza jest rewelacyjna. Co tu dużo pisać. Cienie na niej wytrzymują cały dzień, nic nie zbiera się nawet w załamaniu. Cienie mniej napigmentowane też nagle okazują się całkiem niezłe, jeśli nałożymy je na bazę. Nic się nie waży, nic złego mi się jeszcze nigdy nie przydarzyło. Zawsze mam pewność, że mój makijaż wygląda dobrze, kiedy używam tej bazy.
Oczywiście nie mamy w Polsce do niej dostępu, musimy sobie radzić jakoś zamawiając przez internet. W UK kosztuje około 20funtów.
Miałyście z nią do czynienia?
Ja pozdrawiam Was serdecznie, przerwa od nauki mi się kończy i wracam do notatek :(
trzeba sie rozejrzec za nia:)
Tylko to kupowanie przez internet? Ja strasznie tego nie lubię, chyba jestem pod tym względem jakaś zacofana.
Ja wolę jednak moją z KOBO :) Efekty są naprawdę rewelacyjne :)
Jak narazie moją jedyną miłością jest baza z ardreco. Z tą nie miałam jeszcze styczności.
Ja również jak Anuullaa póki co jestem zakochana w bazie arddeco
Moją pierwszą bazą była (i jest) ta z Essence. Zła nie jest, ale szukam czegoś lepszego i w miarę przystępnego dla portfela ;P
Mnie ta baza też zachwyciła. Moim zdaniem nawet sławna Urban Decay przy niej wymięka.