Uroda
The Body Shop – aloesowe serum do twarzy
Dziś kilka słów o serum z serii aloesowej. Poleciła mi ten kosmetyk swego czasu koleżanka wychwalając go pod niebiosa. W chwili ekscytacji kupiłam ten i jeszcze z witaminą E, ale o tym innym razem. Czy się sprawdził? Zapraszam na recenzję :)
Wiecie co mnie najbardziej wkurza? To, że TBS ma „ukryty” skład. Mimo, że nie jestem jakąś maniaczką tego, to czasem lubię sobie poczytać przed zakupem co jest choćby na pierwszych miejscach, a w takiej sytuacji nie jesteśmy w stanie zrobić tego w sklepie.
Serum ma bardzo fajną konsystencję, bardzo szybko i dobrze się wchłania. Nie zostawia lepkiej powłoki na buzi, od razu odświeża i wygładza.
Na początku byłam tak nastawiona do tego produktu jak pies do jeża. Mimo, że mi polecono ten kosmetyk to ja nie wierzyłam w niego. No bo takie lekkie, a to że nic nie da, wiecie jak to jest. Aleee…
po pewnym czasie regularnego używania widzę i odczuwam różnicę. Używam go tylko i wyłącznie pod krem, bo samo serum nie radzi sobie z nawilżaniem, ale przecież tego od niego nie wymagam. Troszkę nawilża, ale to nie jest takie nawilżenie jak po kremach. Stanowi raczej dla mnie taką bazę pod krem. O dziwo, kremy mi się szybciej wchłaniają dzięki serum. Buzia jest lepiej wygładzona, wyraźnie odżywiona.
Serum ogólnie przeznaczone jest dla skóry wrażliwej. Ja takiej nie mam, ale podejrzewam, że nie do końca by się sprawdziło u takich osób. Dlaczego? A no dlatego, że jeśli mamy jakąś malutką rankę, ryskę, cokolwiek, to lubi szczypać w to miejsce.
Jestem zadowolona z jego działania, dla mnie jest bardzo delikatne, a wchłania się szybko i poprawia mi kondycję buzi. Szybciej też wchłaniają się kremy, lepiej wiążą się ze skórą. Buźka jest wygładzona, skład dobry, czego tu więcej chcieć.
Przyzwyczaiłam się do jego używania i bardzo go lubię. Jednak nie jest to produkt, który obowiązkowo musi znaleźć się w każdej kosmetyczce ;)
Macie, chwalicie sobie?
kocham TBS :)
ja też :)
U mnie mógłby się nie sprawdzić, jestem uczulona na aloes:(