Uroda
LUSH – I love juicy
Tak sobie myślę, że w końcu nadszedł czas na przedstawienie jednego z moich ulubionych szamponów. W ogóle, to do Lush’a muszę się wybrać z podziękowaniami za szampony, które sprawiły, że włosy przestały mi się przetłuszczać i czasem mogę je myć nawet co 3 dzień :) Uwierzcie, że to sukces, był czas (jakieś 2-3 lata temu), kiedy musiałam myć nawet 2 razy w ciągu dnia, jeśli chciałam wyjść wieczorem! Moją przygodę z szamponami tej firmy zaczęłam od kostek i to one mnie „uratowały”, ale o tym innym razem jeszcze napiszę, bo mam porównanie chyba 6 kostek, których nadal używam.
I love juicy wzięłam przez przypadek, w sumie to przez jego zapach. Jak dla mnie, jest po prostu obłędny. Bardziej owocowego zapachu w kosmetykach to nie czułam nigdy. Nie wiedziałam nic na jego temat, poza informacją z opakowania.
Tutaj skład:
Konsystencję ma bardziej takiego żelu niż płynu, niestety nie udało mi się tego pokazać tutaj. Za to mogę Wam powiedzieć, że ja taką ilością jak widać spokojnie myję swoje włosy sięgające za łopatki i to mam tyyyyle piany. Oczywiście piana znikąd się nie bierze, bo skład szamponu jest taki a nie inny, no ale…
Jak już wspomniałam szampon pięknie pachnie i bardzo dobrze się pieni. Używam go od końca sierpnia i zużyłam dopiero 1/4 opakowania. Oczywiście, używam też szamponów w kostkach i od czasu do czasu Nivei, ale I love juicy najczęściej. Dlatego uważam, że jest baaardzo wydajny i trochę się boję, że nie zdążę go zużyć do końca lipca. Taką ma datę ważności.
Włosy po myciu samym szamponem są szorstkie, takie silnie oczyszczone, ciężko się je rozczesuje. Ale za to zapach utrzymuje się do kolejnego mycia no i długo są świeże.
Jeżeli umyję włosy szamponem i wtedy nałożę odżywkę no to (w zależności od odżywki) włosy mam odświeżone, umyte itd. a dzięki odżywce bardzo sypkie, gładkie, lejące. Nie puszą się, nie elektryzują. Tracimy wtedy na zapachu, choć Lush i tak się przebija przez zapach odżywek. Mamy wtedy taki mix.
Ostatnio najbardziej praktykowanym przeze mnie sposobem jest nakładanie odżywki, najlepiej takiej która się np. nie sprawdziła, na zwilżone włosy (w moim przypadku jest to litrowy Lorys krem nawilżający z Tesco za jakieś 15zł), wtedy leżę sobie w wannie spokojnie z 15 minut, myję włosy szamponem i kładę znowu tą odżywkę, bądź jakąkolwiek inną np. lubianą przez nas. Efekty są dużo lepsze niż przy samym myciu + odżywka. Włosy same się rozczesują pomiędzy palcami.
Ja bardzo lubię ten szampon, jeśli mi się skończy i będę miała tylko możliwość kupienia go, to na pewno to zrobię. Służy moim włosom rewelacyjnie.
Szkoda, że produkty tej firmy są dla nas tak ciężko dostępne.
Znacie ten szampon?
Znam ten szampon z opowieści niestety:(
ach ciekawa jestem tego zapachu ;D
Zapachniało! Niestety nie znam tego szamponu :(
Chciałabym mieć za rogiem sklep tej firmy :P
Uwierz, że ja też! Choć niektóre produkty mają dłuższy termin ważności to i tak ubolewam np. nad maseczkami, bo ich ze względu na termin ważności i przechowywanie nie jesteśmy w stanie sobie sprowadzić :(
odżywka, szampon, odzywka? O tym nie słyszałam… :D
Zapraszam do mnie na konkurs:)
Chciałabym powąchać!
Ja kupilam go w osiedlowej drogerii : )
Jak to w osiedlowej drogerii? W Polsce? No to szczęściara z Ciebie :)
Uwielbiam szampony w kostce Lusha, a tego jeszcze nie testowałam. Czy myślisz, że będzie odpowiedni do włosów tłustych u nasady, suchych na końcach?
Ja lubię szampon z wiórkami kokosa, ale trzeba się ich pozbywać suszarką :/