Trio The Balm czyli The Manizer Sisters: Mary-Lou, Cindy-Lou i Betty-Lou
Na ostatnią Gwiazdkę zrobiłam sobie prezent – od siebie dla siebie. Między innymi kupiłam sobie paletkę roświetlaczy, które od zawsze chciałam mieć, ale tak naprawdę przerażała mnie pojemność produktu w standardowym opakowaniu. Kiedy tylko zorientowałam się, że jest paletka łącząca wszystkie trzy słynne siostry tylko w mniejszych pojemnościach to już wiedziałam, że muszę ją mieć. W końcu, nareszcie kupiłam paletkę rozświetlaczy do twarzy marki The Balm. The Manizer Sisters to blondyneczka Mary Lou, ruda Cindy-Lou i brunetka Betty-Lou.
Paletka jest pięknie zrobiona, w nieco retro pin-up stylu. Tekturowe, kolorowe opakowanie zawsze przyciąga wzrok, ale jednocześnie jest wystarczająco solidne. No i lekkie. Ma też dosyć spore lusterko, świetna sprawa. Całość zamykana na niewidoczny magnes, nie ma najmniejszego problemu w podróży.
Paletka łączy trzy rozświetlacze. Najbardziej znanym jest Mary-Lou Manizer, który jest najjaśniejszym z nich wszystkich. Idealnie nadaje się do każdego makijażu oraz tworzy śliczną taflę. Delikatne drobinki nie wyglądają nachalnie, a kolor jak dla mnie to taki złoto-kremowy. Pamiętam czas, kiedy każda dziewczyna chciała go mieć, ja wtedy się oparłam, ale koniec końców – i tak go mam. Używam go zdecydowanie najczęściej z tych trzech.
Cindy-Lou to środkowy rozświetlacz w tej palecie, lekko wpada w róż, dlatego nie jest już tak uniwersalny jak Mary-Lou i nie każdemu będzie pasował. Jak dla mnie to kolor różowego szampana. Z drugiej jednak strony to właśnie Cindy jest nieco mniej błyszczącą i jeżeli tylko pasuje komuś do karnacji to z powodzeniem chętniej się go używa na co dzień. Nie jest aż taki bogaty. Ja czasem musnę nim na nałożony wcześniej róż i wtedy mam piękną kombinację na policzku.
Betty-Lou natomiast jest najciemniejszy z nich wszystkich. To brązowy rozświetlacz, który dla mnie bardziej jest cieniem do powiek czy bronzerem. Nie umiem sobie z nim za bardzo poradzić, mam za jasną cerę, aby udało mi się nim nie skrzywdzić. Na rozświetlacz jest za ciemny, a na bronzer za błyszczący. To odcień starego złota, piękny – tego nie można mu odmówić. Do ciepłej i dodatkowo opalonej karnacji będzie pasował idealnie. Ja jednak takiej nie miałam od kliku lat, bo a Szkocji nie bardzo można się opalić, a sztucznie nie lubię się opalać. Próbowałam go użyć jako różu, ale chyba nie do końca mi tez pasuje efekt. Betty używam zdecydowanie najmniej.
Poniżej swatche tych kosmetyków. Zwróćcie uwagę na pigmentację tych produktów. Nie musiałam się napracować, aby zostawić dużo pigmentu na skórze. Jedno muśnięcie wystarcza, dlatego trzeba mało nabierać na pędzel. Dzięki temu rozświetlacze są bardzo wydajne. Utrzymują się również cały dzień i za to ogromny plus. Myślę, że są to jedne z najlepszych kosmetyków w tej kategorii na rynku w dosyć przystępnej cenie. Bardzo się ciesze, że je kupiłam. Paletka to koszt około 130 zł.
Dajcie znać, czy je znacie i podsuńcie pomysł na mało używaną przeze mnie Betty ;)
Miałam Mary i prędko się jej pozbyłam. Pomimo, że wiele osób się nim zachwyca, to na mnie nie zrobił szczególnego wrażenia. Ciągle wracam do rozśwetlaczy i bronzerów z KOBO. Na mojej kłopotliwej skórze o wiele lepiej się prezentują no i cena jest o niebo niższa.
Ja nie chciałam wcześniej kupować tych klasycznych dużych opakowań, bo wiem, że nigdy bym tego nie zużyła. Takie trio mi w zupełności wystarcza. No a co do KOBO to ja w sumie znam od nich tylko cienie, które są super :D Reszty produktów z ich szafy nigdy nie miałam. Jakiś kolor szczególnie polecasz?
Mam i uwielbiam :)
I jak używasz tego brązowego?
Jako cienia, albo wcale:D
No to widzę, że całkiem podobnie. Czyli raczej wcale niż jako cienia ;)
Piękne Siostrzyczki <3
Zdecydowanie :D
Ruda Cindy wygląda fajnie i myślę, że przy moich kuudłach to na buzi by fajnie wyglądała ;)
Zobacz w komentarze, jakimś dziwnym trafem same rude mi poprzyłaziły dziś na ten post :D Chyba wszystkie chcecie moją Cindy :P
z chęcią bym przygarnęła całe trio :D
Ja swojego nie oddam, ale polecić mogę ;)
Mary Lou kochałam przez kilka lat, teraz mam innego faworyta – Makeup Revolution Golden Lights <3
Widziałam go ostatnio na sklepowej półce i stwierdziłam, że jak mi się trochę przerzedzi na półkach to go kupię :) Póki co mam już chyba za dużo rozświetlaczy :P
Cudne te siostrzyczki :)
Tak, a ja to szczególnie dwie pierwsze sobie ukochałam <3
Ja mam Mary i jest to zdecydowanie moj ukochany rozswietlacz! :)
No Mary jest czadowa, piękną taflę daje <3
W zeszłym roku oglądałam wszystkie odcienie na strefie bezcłowej, najbardziej do gustu przypadła mi Mary i wiem że kiedyś będzie moja :)
Mam Mary i używam do każdego makijażu, Myślę nad Cindy, a do Betty nawet nie podchodzę:)